Miłość i władza

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2020-04-03 20:33:49

Anthony Middleton
Król
Dołączył: 2020-03-31
Liczba postów: 46
Wiek: 21 lat
Wzrost: 187 cm
Kolor oczu: intensywne błękitne
Windows 8.1Chrome 80.0.3987.162

♕ Wstęp ♕ Sypialnia królowej Vanessy ♕

16153732116007.566fdfe78ca8a.jpg?fbclid=IwAR0qQgYFvXtq9UmR_j9QIuE9qb5UpashMR_E6ODSPeTtqy_PeVyPztbNL3U


Jedną z rzeczy, jakie trzeba w tym zawodzie opanować do perfekcji,
jest umiejętność wyglądania, jakby się zachowywało spokój,
nawet jeśli w rzeczywistości jest całkiem inaczej.

81bf318b4080b.jpg

Offline

#2 2020-04-06 01:27:53

Anthony Middleton
Król
Dołączył: 2020-03-31
Liczba postów: 46
Wiek: 21 lat
Wzrost: 187 cm
Kolor oczu: intensywne błękitne
Windows 8.1Chrome 80.0.3987.163

Odp: ♕ Wstęp ♕ Sypialnia królowej Vanessy ♕

PONAD 2 LATA WCZEŚNIEJ


   Kiedy ojciec zdecydował, że nie pojadę z nimi na uroczyste obchody rocznicy przejęcia władzy przez naszą rodzinę odetchnąłem nieco z ulgą. Wolałem zostać w domu, usiąść w swoim pokoju albo w ogrodzie i poczytać książkę. Nawet uznałem, że mógłbym się pouczyć i wykorzystać ten czas w znacznie atrakcyjniejszy i produktywniejszy sposób. Tak więc niezwykle cieszyłem się z tej decyzji, a mama zauważając to nie była zadowolona moją postawą. Myślę, że tata chciał dać mi trochę oddechu i byłem mu za to wdzięczny. Jednak spokój po ich wyjeździe był jedynie ciszą przed ogromną burzą, która miała nadejść.
   Nie pamiętam co się działo, gdy do mojej komnaty wszedł dowódca gwardii Raymond Holden i powiadomił mnie o zamieszkach oraz zamachu... Nie jestem pewien czy można w takich chwilach zareagować dobrze albo źle. Ja nagle gdzieś zniknąłem, jakby mój umysł przeniósł się w tak odległe miejsce, że po powrocie nie byłem w stanie sobie przypomnieć, gdzie byłem i co tam robiłem.
   Ważne było to, że teraz siedziałem w komnacie mamy, która była już po operacji. Podłączona do sprzętów, które pikały, buczały i przyprawiały o dreszcze. Spała. Znaczy... Była w śpiączce. Jej stan był tak zły, że pałacowi lekarze nie mieli innego wyjścia, musieli wprowadzić ją w stan śpiączki, aby nie cierpiała. Gdyby nie powikłania... Być może już bym mógł z nią rozmawiać. Jej skóra była bledsza niż zwykle. Wydawała się być jakby zamarznięta, choć wszyscy powtarzali, że śpi. Chciałem być przy niej dnie i noce, nie opuszczać jej i obserwować, czuwać. Tak by zrobił każdy. Ale ja nie mogłem. Musiałem zrobić wiele rzeczy, na które nie miałem siły w tych okolicznościach. Na które nie byłem jeszcze w pełni gotowy. Ale nikt mnie o to nie pytał – moim obowiązkiem było podnieść się i pokazać wszystkim, że jestem wystarczająco silny, by zastąpić ojca.


   Bo on umarł.


   Mój ojciec umarł.


   Umarł na miejscu przeszyty kulą zdrajcy. Szczerze żałowałem, że człowiek, który się tego dopuścił również zginął. Gdyby wymierzono mu sprawiedliwą karę czułbym się lepiej. Śmierć przyniosła mu tylko wytchnienie. Odszedł i nic go już nie mogło go dosięgnąć. Chciałbym spojrzeć mu w twarz i spytać „czemu?” choć zapewne sam byłem w stanie sobie na to odpowiedzieć... Tak czy inaczej chciałbym to usłyszeć z jego ust.
   I choć ja cierpiałem, bo mój tata odszedł już ponad tydzień temu, to cała reszta państwa przejmowała się tym, że umarł król. Nie powinno mnie to denerwować, a jednak czułem narastającą w moim ciele frustrację. Ostatnie lata były ciężkie dla całej naszej trójki. Poddani zaczęli coraz głośniej i agresywniej wyrażać swoje niezadowolenie, tata zaczął się zmieniać, podejmować nieracjonalne decyzje, zrobił się bardziej roztrzepany niż kiedykolwiek wcześniej, mama chodziła napięta jak struna, a ja miałem wrażenie, że ktoś mi o czymś nie mówi. Teraz zapewne szybko dowiem się o wszystkim, co zatajali przede mną rodzice. Nie miałem pojęcia czemu byłem tak bardzo pewien tego, że dostanę do rozstrzygnięcia sprawy, które zatajano przede mną.
   Pamiętam jak przez mgłę sobotnie wydanie wiadomości telewizyjnych. Mama zawsze brała w swoje ręce organizację, razem z tatą ustalali najważniejsze tematy razem z doradcami. Czasem brałem w tym udział, ale nie za często. A tym razem to ja musiałem zatwierdzić wszystkie informacje, które miały być przedstawione poddanym. A mimo to, mam wrażenie że mnie tam nie było. Ubrany na czarno siedziałem tam gdzie zawsze, przypominając bardziej zjawę niż człowieka. Miejsca króla i królowej zostały usunięte z podium, więc byłem kompletnie osamotniony. Prowadzący zapytał mnie, czy sam chce poinformować ludzi o stanie królowej, jednak odmówiłem, prosząc go, by to on to zrobił. Nie negował mojej prośby. Gdy nagranie się zaczęło, znów zniknąłem i obudziłem się z mojego transu dopiero przy łóżku mamy. Zawsze byłem przy niej przytomny, nie chciałem przegapić niczego. I choć lekarze mówili, że jej stan wciąż jest zły, to ja wierzyłem, że już niedługo się obudzi.


   Jak wielkie było moje rozczarowanie, gdy trzy tygodnie później moja pokojówka obudziła mnie w środku nocy, przekazując, że stan królowej pogorszył się znacząco i lekarze właśnie walczą o jej życie? Niewyobrażalne. Walczyli długo, ale ze śmiercią się nie powinno w ogóle dyskutować, jeśli chce kogoś zabrać, to po prostu to robi. Bez względu na to, kim był ten człowiek, kogo musiał zostawić...
   Pogrzeb odbył się trzy dni po jej śmierci, a ja mogłem myśleć tylko o tym, że ona po prostu nie chciała być daleko od taty. Jak on by sobie bez niej poradził? No nie poradziłby sobie... Mi zawsze powtarzała, że jestem zaradny i poradzę sobie bez względu na wszystko ale tata... I teraz musiałem wziąć jej słowa na poważnie do siebie. Przypomnieć sobie wszystko co mi mówiła, i ona i tata. Chciałem zostać królem i czuć, że byli by ze mnie dumni, z tego, jak sobie poradziłem w obliczu tak tragicznych zdarzeń.
   Oficjalne przejecie władzy miało się odbyć w zeszłym tygodniu, ale przesunięto uroczystość ze względu na mamę... A raczej ze względu na to, że jej zabrakło. Wydawało mi się, że będę zadowolony w tym dniu, wyobrażałem sobie, jak tata się cieszy, że w końcu przechodzi na emeryturę, a mama w końcu się rozluźnia, bo na jej barkach nie będzie leżało już tyle ciężarów. Ten dzień jednak już nigdy nie nadejdzie.
   Nie byłem już dzieckiem, jesienią miałem mieć 19 urodziny, jednak całkowite przejęcie obowiązków miało nastąpić dopiero za kilka lat... Ojciec by mnie wtedy wprowadził, oboje byli by wtedy przy mnie, wspierali by mnie. Czułem się dojrzały, ale po ich śmierci miałem masę wątpliwości, byłem pełen niepokoju. Poza tym, nie dało się ukryć, że poddani wciąż byli rozwścieczeni, a ja musiałem wymyślić coś by na to zaradzić, by historia się nie powtórzyła. Byłem pewien, że dowódca Holden za wszelką cenę będzie odradzać mi wychylania nosa poza mury pałacu przez najbliższe lata, a ja nie miałem zamiaru negować jego ostrzeżeń.


   Usiadłem na łóżku w komnacie królowej, rozglądając się po pomieszczeniu. Zawsze panował tu ład i porządek, więc niczym się nie różniła teraz, od tego co zawsze tu było. Mama nie lubiła, gdy coś nie miało swojego miejsca. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo wspominanie jej było przyjemne, na pewno zdecydowanie przyjemniejsze niż zapominanie o niej. O niej i o tacie. A minęły już ponad trzy miesiące odkąd odeszli. Ich obraz zacierał się w mojej pamięci szybciej niż bym tego chciał, ale nic nie mogłem na to poradzić. Zastanawiałem się, jak szybko zapomnę brzmienia ich głosów...
   Nie pozwoliłem ruszyć niczego ani z jej sypialni, ani z ich wspólnej. Obie pozostały w nienaruszonym stanie ale wiedziałem, że powinienem poprosić służbę o opróżnienie szaf, komód i wszystkich półek. Tyle że wtedy nie zostanie mi nic z... normalności? Wchodziłem tu od czasu do czasu, przysiadałem na łóżku dokładnie tak jak teraz i udawałem, że mama dziś wieczorem położy się tutaj, tak jak i tata w sypialni obok. Tyle że on pewnie położył by się nad ranem, mama wypominała to czasami tacie, w szczególności w ostatnich miesiącach.
   Podniosłem się z miejsca i powoli podszedłem do toaletki. Przeciągnąłem dłonią po gładkim blacie z jasnego drewna. Na wierzchu stała jedynie szkatułka z ulubioną biżuterią mamy. Otworzyłem ją, uśmiechając się ze smutkiem. Pamiętałem kilka z nich, bo powtarzały się zdecydowanie częściej niż inne. Sięgnąłem po pierścionek w nietypowym kształcie. Złoty z akwamarynem. Mama miała go na sobie odkąd dostała go od taty, na trzecią rocznicę ich ślubu. Mówiła, że w tamtym roku zakochała się w nim już tak naprawdę i bez pamięci. Nie dziwne, że przyszedłem na świat jeszcze w tym samym roku. Z początku miałem wyrzuty do samego siebie, że zdjąłem go z jej palca i nie pozwoliłem by była pochowana razem z nim. Ale... teraz to już mijało i cieszyłem się, że go miałem.
   Odłożyłem pierścionek do szkatułki i zamknąłem ją. Podniosłem, była cięższa niż mi się wydawało i zdecydowanym krokiem ruszyłem do wyjścia. Nie zatrzymałem się, by rozglądać się po pomieszczeniu jeszcze jeden raz. Kazałem pierwszej napotkanej po drodze pokojówce, aby opróżniły pokoje rodziców z ich rzeczy. Była zaskoczona ale przytaknęła, oznajmiając, że zostanie to wykonane do wieczora.
   Doszedłem do swojej sypialni. Położyłem na blacie stojącym przy ścianie szkatułkę z biżuterią mamy, obok grubej książki z ulubionymi nutami taty. Była przez niego pobazgrana na wszystkie możliwe sposoby, był tam cały on. To wszystko co postanowiłem zachować.


Koniec rozpaczania.


2148881.jpeg


Jedną z rzeczy, jakie trzeba w tym zawodzie opanować do perfekcji,
jest umiejętność wyglądania, jakby się zachowywało spokój,
nawet jeśli w rzeczywistości jest całkiem inaczej.

81bf318b4080b.jpg

Offline

#3 2020-04-06 01:28:18

Anthony Middleton
Król
Dołączył: 2020-03-31
Liczba postów: 46
Wiek: 21 lat
Wzrost: 187 cm
Kolor oczu: intensywne błękitne
Windows 8.1Chrome 80.0.3987.163

Odp: ♕ Wstęp ♕ Sypialnia królowej Vanessy ♕

TERAŹNIEJSZOŚĆ


   - Czyli uważa pan, że to nieodpowiedni pomysł? - zapytałem pewnym głosem doradcę, który siedział na krześle przed moim biurkiem. Mężczyzna był po czterdziestce, włosy miał brązowo-siwe, a nad jego górną wargą znajdował się prosto przycięty wąs. - Proszę głośno i wyraźnie wyrazić swoją opinię, panie Hope. Nie będziemy pół dnia na to tracić – dodałem, marszcząc mocno brwi.
   - Wasza Wysokość – zaczął pobłażliwym tonem czego nie znosiłem. Wielu doradców wciąż miało mnie za „synka króla Henry'ego”. Fakt faktem, byłem nim, ale byłem też nowym władcą który wymagał szacunku i powagi. - Wie król, że stosunki z tą rodziną są niezwykle napięte. Nie wiemy, czy rodzina Charlton nie uzna takiej propozycji za obraźliwą. Ja tylko pragnę przypomnieć, że historia rodziny Waszej Wysokości, oraz rodzina Charlton do dziś burzy krew wielu mieszkańcom Seeagan i...
   - I właśnie to pragnę zmienić, panie Hope – przerwałem mu, patrząc na niego twardo. - Czyż to nie idealny moment, by pokazać, że chowamy stare urazy i wyrzucamy daleko stąd? Mój ojciec nie mógł wymyślić nic, co by ich uspokoiło. A ja mam wielką sposobność, by w końcu tego dokonać – zauważyłem, powtarzając słowa innego doradcy, z którym miałem przyjemność porozmawiać wcześniej.
   - Wiem, że Wasza Wysokość rozmawiał już z panem Winsletem – odparł z oburzeniem wypisanym na twarzy. - I teraz Wasza Wysokość będzie się trzymał tego jak tonący koła, jednakże ja radziłbym to porządnie przemyśleć – zaznaczył twardo, nie uginając się ze swoim stanowiskiem.
Lubiłem to, że był zawsze pewnien swoich słów, to dawało mu dużo autentyczności, jednak przez to swoje cholerne upieranie się przy swoim, budował ogromny mur. I nie można było go obejść – trzeba było go albo zostawić w spokoju, albo zburzyć. I tym razem byłem gotowy walić w niego dzień i noc.
   Pomysł zaproszenia do pałacu potomków poprzedniej rodziny królewskiej narodził się przez zupełny przypadek, a może i nie... Mniejsza, choć brzmiał szaleńczo to i tak przedstawiłem go swoim doradcom, aby mnie to nie gryzło. Chciałem mieć wszystko na czysto – jasny i wyraźny obraz tego, co mogło by się stać, gdyby doszło do przyjazdu do pałacu kogokolwiek z Charltonów. Liczyłem się z tym, że zdania będą podzielone. I na samym początku, słysząc podobne słowa jak teraz od Hope'a, chciałem z tego zrezygnować. Tyle że ja się tak łatwo nie poddawałem i drążyłem temat dalej, aż w końcu doszedłem do wniosku, że zrobię to.
   Poprosiłem o to, aby gwardia zrobiła szybkie rozeznanie, bo zdałem sobie sprawę, że moje stanowisko będzie kompletnie bezsensowne, jeśli na chwilę obecną w ich rodzinie nie będzie żadnych młodych kobiet w stosownym wieku. Na szczęście nie było powodów do obaw. Dwie dziewczyny, kuzynki, w wielu dwudziestu lat, jedna z nazwiskiem po swoim pradziadku, druga z nowy – Fylan.
   - Myślę, że zostało to już porządnie przemyślane, panie Hope – odparłem na jego słowa. Wziąłem głęboki oddech i popatrzyłem na niego łagodnie. - Zdaję sobie sprawę, że mogą być nie tylko pięknymi młodymi dziewczynami – zapewniłem go. Bo i takie ewentualności omawialiśmy. Mężczyzna z wąsem pokiwał głową, zaciskając mocno wargi. - Ale jestem pewien, że żadna z nich nie posunie się aż tak daleko.
   - A ta, którą król odeśle? - wytknął. - Czemu by w takim razie nie zaprosić po prostu jednej? - dopytywał rozdrażniony. Byłem już zmęczony jego drążeniem. Już omawialiśmy ten temat.
   - Doskonale wie pan czemu, zaproszenie jednej będzie niekorzystnie wyglądało. Nie mogę wybrać tej, a tamtą odrzucić. Są z tej samej rodziny i mają dokładnie takie samo prawo, do bycia zaproszonym tutaj! – zaznaczyłem i uderzyłem dłonią w blat. Doradca drgnął, a ja uniosłem rękę, poprawiłem krawat i westchnąłem bezgłośnie. - Rozumie pan? - spytałem opanowany. Niepotrzebnie uwalniałem tyle emocji. Doradca jednak wydawał się być niewzruszony.   
   - I gdyby było ich dziesięć, też by król tak uważał? - zapytał szyderczo, podnosząc się z miejsca.
   - Postąpiłbym dokładnie tak samo, panie Hope – odparłem spokojnie, pozwalając mu zebrać papiery. - Zaprosiłem tu pana na rozmowę, bo wiem, że najgłośniej wyraża pan swoją negatywną opinię. Jednak na jutrzejszym spotkaniu potwierdzę wszystko i zaczniemy działać w tym zakresie. Nie chciałbym, by nadal podważał pan moje stanowisko. Rozumiemy się?
   Stanął wyprostowany i popatrzył na mnie chłodno, z wyrzutem i ogromnym niezadowoleniem. Jednak pokiwał głową, mięknąc.
   - Rozumiem, Wasza Wysokość. Postaram się zastosować do decyzji króla – odparł, zaciskając mocno palce na dokumentach. - Mam nadzieję, że wszystko potoczy się odpowiednio. Nie będę już Waszej Wysokości przeszkadzał. Do widzenia. - Ukłonił się lekko i oddalił.
   Wypuściłem głośno powietrze z płuc, gdy tylko zamknął za sobą drzwi.


   Następnego dnia przekazałem do wysłania dwa odręcznie napisane listy i potwierdziłem scenariusz, którego tak bardzo obawiał się Hope. Jednak na spotkaniu był już spokojny, nie rzucał się tak jak wcześniej, a ja byłem mu za to bardzo wdzięczny. Nie potrzebowałem buntu wśród swoich zaufanych pracowników... Bo wtedy co by zaczęło znaczyć „zaufanych” kiedy zaczynają działać przeciw tobie...?
   Listy napisałem sam, wyjaśniając każdej kandydatce – bo tak zaczęliśmy o nich mówić – sytuację. To było zaproszenie, a nie nakaz przyjazdu. Chciałem by czytając to, zrozumiały, że mają wybór i mogą odmówić. Wtedy zapewne wielu doradców odetchnęło by z ulgą, gdyby przyjechała tu tylko jedna. Ale mi nie do końca o to chodziło, osobisty charakter wiadomości, miał sprawić, aby poczuły się zaproszone do pałacu nie przez króla Anthony'ego Middletona, a po prostu przez Anthony'ego.
   Nie umiałem ukryć przed samym sobą tego, jak bardzo doskwierała mi samotność w tym miejscu. Pałac stał się pusty, pomimo że zabrakło w nim tylko dwojga ludzi... Wydawało się to idiotyczne, ale ja naprawdę odczuwałem samotność dwa razy mocniej niż przed laty. Czasem wdawałem się w luźniejsze rozmowy z dowódcą gwardii, czułem się po nich nieco lepiej, jednak nawet miłe rozmowy z Holdenem nie mogły wypełnić pustki, która narastała we mnie.
   - Zadusisz się, młody – powtarzał. Gdy byliśmy w pokoju tylko we dwoje, zwracał się do mnie zupełnie inaczej, niż w towarzystwkie. Mówił tak miękko, jak do normalnej osoby, jakby omijał szerokim łukiem mój tytuł. Pasowało mi to.
   - Czasami mam wrażenie, że tak się stanie, Raymondzie... - mamrotałem zamyślony. Wzięcie głębokiego oddechu jednak bardzo mi pomagało. - Ale tylko czasami. - Kiwałem głową powoli, przytakując sam sobie.
   - Czasami – mruczał cierpko. - Musisz oddychać głęboko i spokojnie. Nie zapominaj o tym.
   I choć te rozmowy były bardzo niezobowiązujące, to przyłapywałem się na tym, że ich wyczekiwałem. By na chwilę przestać być królem i porozmawiać z człowiekiem, który znał mnie od niemowlaka.
   Zaprażenie do pałacu dwóch młodych kobiet, w podobnym do mnie wieku, było nie tylko możliwością złagodzenia ruchów oporu w państwie, nie były one tylko kartą przetargową. Były przede wszystkim możliwością na odrobinę normalności i towarzystwa, których tak bardzo potrzebowałem, aby móc w końcu spać spokojnie, aby nie uciekać myślami nie wiadomo gdzie.


Jedną z rzeczy, jakie trzeba w tym zawodzie opanować do perfekcji,
jest umiejętność wyglądania, jakby się zachowywało spokój,
nawet jeśli w rzeczywistości jest całkiem inaczej.

81bf318b4080b.jpg

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
sp1klasa2 - kanciastaferajna - tlapon - testoweforum - forumnaodwalhelhel